wtorek, 14 października 2014

Czy warto się zmęczyć i spocić, a przy okazji schudnąć czyli o aktywności fizycznej

Cześć kochani
Z racji tego, iż nie posiadam w tym tygodniu aparatu, a właściwie akumulatora do niego zapraszam na trochę innego niekosmetycznego posta.
Uprawianie ćwiczeń w domu czy na siłowni, bieganie, długi spacer ogólnie jakakolwiek forma ruchu jest niezwykle ważna w naszym życiu.

Na początek trochę fachowej wiedzy. Co nam daje ruch:
- wzmacnia serce, które przepompowuje więcej krwi, jest bardziej wydajne, aktywność fizyczna zmniejsza tez ryzyko zawału
- nasze mięśnie są silniejsze, a kości zdrowsze, utrzymujemy prawidłową postawę ciała, zmniejsza się ryzyko bólu kręgosłupa i osteoporozy
- zwiększa pojemność płuc, które przepompowują więcej tlenu
- poprawia odporność organizmu
- po aktywności fizycznej wydzielamy endorfiny, przez nie jesteśmy zadowoleni, szczęśliwi i mamy kopa do dalszego działania
- rozładowuje negatywne emocje i stres
- zgrabną sylwetkę, jędrne ciało, to akurat jest nieuniknionym skutkiem ubocznym                               i o to chodzi prawda :)
To tylko kilka przykładów na pozytywne działanie sportu w naszym życiu.



A teraz trochę mojej historii. Do mniej więcej 2 klasy szkoły podstawowej miałam podobno niedowagę. Chociaż patrząc na stare zdjęcia nie zauważam jej jakoś, no ale skoro mama tak twierdzi to pewnie tak było. Według mnie byłam normalnym, zdrowo wyglądającym dzieckiem i nie należałam ani do chudzielców ani nie byłam pączusiem. Wraz z dorastaniem moja figura się zmieniała, biodra zaokrąglały oraz zachodziły inne procesy jak u każdego nastolatka ( jakie to każdy wie ). W tamtym wieku twierdziłam oczywiście, że jestem za gruba, teraz już wiem, że wcale tak nie było. No ale człowiek młody = człowiek głupi. Dzisiaj jak oglądam zdjęcia z tamtego czasu pukam sobie w głowę.
Kiedy za parę lat urodziłam dziecko okazało się, że mam do przodu 30 kilo lol. No ale nic, myślałam, że samo spadnie, a tu spadło trochę a reszta została. Próbowałam ograniczać jedzenie, ale nawet do głowy by mi nie przyszło, żeby zacząć się ruszać. Z biegiem lat przyzwyczaiłam się do mojej wielkiej figury i przestała mi ona przeszkadzać, chyba nawet nie miałam kompleksów.
W pewnym momencie całe moje dotychczasowe życie się posypało. Trzeba było wejść w inną rzeczywistość, więc trzeba było też zajadać stresy. Po co było go rozładować ćwiczeniami jak można żreć i spać.
Na początku 2013 roku zaczęłam częściej myśleć o rozpoczęciu ćwiczeń. Byłam na dobrej drodze do coraz większego obrastania w tłuszczyk. W tym czasie popularność zdobywała Chodakowska. Wszędzie o niej pisali, że jej ćwiczenia są super, że to działa. Inni pisali, że sekta i wszystkie metamorfozy podstawione. Postanowiłam spróbować. Stwierdziłam, że nie będę sobie planować, że od następnego tygodnia, miesiąca ćwiczę bo i tak by to nie wyszło. Po prostu podjęłam decyzję, włączyłam YT i próbowałam zrobić chociaż 15 minut w marę prostego układu ćwiczeń. Było to dokładnie 25 stycznia 2013 roku. Ciężko było na początku, ale w miarę gdy mój organizm przyzwyczajał się do wysiłku, ćwiczenia stawały się coraz łatwiejsze, a ja czułam się coraz szczęśliwsza. Miałam taką energię jak nigdy dotąd. Byłam zadowolona, zrelaksowana i czułam się super. Ćwiczyłam kilka razy w tygodniu i uwielbiałam moment kiedy krople potu mnie zalewały. Potem prysznic i samopoczucie pierwsza klasa. Oczywiście ograniczyłam pączki, pizze i inne tego typu jak dla mnie pyszności. Przyszedł kwiecień bądź maj, a ja byłam tak bardzo nakręcona tymi ćwiczeniami i tym, że ludzie widzą różnicę w moim ciele, że postanowiłam biegać. Nienawidziłam tego robić od dziecka. Zaraz byłam czerwona jak burak nawet latając za piłką jako gówniarz. Pomyślałam sobie, że albo się uda albo pozostanę przy ćwiczeniach w domu.
Za pierwszym razem przebiegłam może z 300 metrów i miałam dość. Ale wydłużałam dystans       i zaczęłam biegać regularnie. Jednak nie przekraczałam 5,5 kilometra. To wystarczało żeby się porządnie spocić. Sama nie wierzyłam, że biegam. Zrobiło się ciepło, ćwiczenia z Chodakowską poszły w odstawkę tylko biegałam i biegałam i byłam taka happy. W lecie było ciężko, ale dałam radę i podjęłam decyzję, że niezależnie od pogody będę to kontynuować. Przebiegałam jesień czy padało czy nie, przebiegałam zimę i też dałam radę. Oczywiście miałam czasem tygodniowe lub większe przerwy, ale od razu mój organizm domagał się ruchu. Objawiało się to sennością, miałam zero chęci i siły do czegokolwiek. Wystarczyło się przebiec i od razu świat był piękniejszy i siła wracała. Wszystkie kłopoty, zmartwienia i stresy można wybiegać lub wytupać w podłogę.               Tak jest do dzisiaj, znowu wróciłam do ćwiczeń Chodakowskiej czasem też biegam, w zależności na co mam ochotę. Nie choruję ( a dawniej ciągle angina ), wyjście pod górę nie sprawia mi kłopotu
no i schudłam. Najbardziej w tych całych ćwiczeniach lubię stan po. Oj jak wtedy jest cudownie        i błogo.
Zachęcam Was do ćwiczeń, nawet 20 minut parę razy w tygodniu. Ja sama nie należałam do osób aktywnych i chętnych do sportu, a przekonałam się do tego i teraz nie mogę żyć inaczej, każdy może. Naprawdę dużo to daje radości. A przede wszystkim ruch to zdrowie
Pozdrawiam i do następnego postu




2 komentarze:

  1. Super post, bardzo przydatny i motywujący :)) Ja mimo iż wiem że powinnam ćwiczyć to jakoś totalnie nie mogę się do tego zabrać. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zbierałam do ćwiczeń kilka lat. Pomalutku, małymi kroczkami bez spiny do celu, kiedyś przyjdzie ten dzień kiedy po prostu zaczniesz. pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga,
każdy pozostawiony komentarz będzie dla mnie motywacją,
a pisanie postów stanie się jeszcze większą przyjemnością.